er>

czwartek, 28 marca 2013

Wielki Czwartek


To my z palmami w rękach wołamy: "Hosanna Synowi Dawidowemu". W grupie, odważni, podnieceni sukcesem, powodzeniem Jezusa : jak banda owiec w gromadzie silna, mocna, odważna, wierna. To Mistrz nasz, Pasterz nasz, możemy się Nim chwalić. Gdy przyjdzie rozproszenie, gdy każdy z nas indywidualnie stanie przed perspektywą śmierci, zagrożenia, zemsty, wtedy opada odwaga, uniesienie, a zostaje tylko nagi strach. Strach przed konsekwencjami, przed cierpieniem, przed śmiercią. "Nie znam tego człowieka". Nie chcę mieć z Nim nic wspólnego. Dajcie mi spokój. Chcę żyć. Normalnie. Jak człowiek - z perspektywami rozwoju, awansu, ze śniadaniem codziennie i obiadem, i kolacją. Żeby móc spokojnie posiedzieć przed telewizorem, przyjaciół nawiedzić, iść na kawę. Nie ma nas ani w czasie biczowania, ani pod krzyżem, ani przy złożeniu do grobu. Nie chcemy wyśmiania, chłosty, cierpienia, maltretowania, klęski.
Ale gdy się wszystko uciszy, uspokoi, przyjdzie żal i płacz Piotrowy, wstyd przed samym sobą nad swoją podłością, małością, głupotą, słabością, tchórzostwem, egoizmem. I płakać będziemy po kątach, nie mając w czyje ręce położyć głowy. I wrócimy do Wieczernika jak uczniowie wracający z Emaus, do tych, którzy również wrócili, wierząc, że tylko On, wierząc, że tylko tak, wierząc, że pozostaniemy Mu wierni do śmierci.

ks. Mieczysław Maliński "Modlitwa na każdy dzień"